wtorek, 22 lutego 2011

Serge Lutens - Jeux de Peau

czyli nieudany tost z masłem.


Muszę się przyznać, że już zanim powąchałam Jeux de Peau, wiedziałam, że to nie będzie 'mój' zapach. Lubię aromat świeżego, jeszcze ciepłego pieczywa z masłem, ale nie chciałabym, żeby taka 'aura' się nade mną unosiła.  Mimo to najnowszy zapach Lutens'a po prostu musiałam przetestować. I ze zdziwieniem stwierdziłam, że perfumy nie tylko nie będą 'moje' ze względu na piekarnicze aluzje, a dlatego, że są paskudne :P


Powiem szczerze- Jeux do Peau testowałam tylko raz. I tyle mi wystarczy. Może zapach nie jest traumatyczny jak MKK, ale na pewno do najprzyjemniejszych nie należy. Otwarcie jest zatykające. Mączne, 'tępe' i matowe. Kulinarne skojarzenia może i jakieś są, ale na pewno nie takie, jakie miały być. Prędzej jest to ciasto na obiecanego tosta. Surowa, trochę mleczna bryła pokryta lotną mąką, która zatyka drogi oddechowe, gdy chcemy ciasto powąchać z bliska.


Później wrażenie 'zatykania' znika. Za to pojawia się odrobina słodyczy. Teraz zapach jest jak wspomniane wcześniej ciasto: pachnące mlekiem z mąką oraz dodatkiem pokruszonych herbatników i szczyptą lukrecji. Słodkawe, odrobinę kleiste, ale nie za bardzo. Z czasem wychodzi również nuta drzewna...chyba blatu kuchennego, na którym ciasto wałkowano :D


Trzecia faza jest najmocniejszym punktem zapachu. I nie tylko dlatego, że wtedy jest najmniej intensywny ;) Po prostu wtedy czuć więcej drewna i zapach nadaje do noszenia 'na sobie'. W oddali czuć słabiutką nutę kwiatową i dość sympatyczną słodycz. Całość jednak pozostaje matowa i jakby pylista. 


Jeux de Peau zupełnie nie jest smakowite. Gdyby rzeczywiście pachniało jak gorące tosty z masłem, może bym przynajmniej obwąchiwała się z przyjemnością. Jednak w tym przypadku jestem zawiedziona. Do tego stopnia, że zaczynam podejrzewać Serge'a o zmianę gustu :) Już L'Eau Serge Lutens i Bas de Soie mnie nie zachwyciły, a Jeux de Peau wydaje mi się z tej trójki najmniej przyjemne. 
Najgorsze jest to, że muszę tej kompozycji przyznać, że jest oryginalna, mimo że dla mnie zupełnie nieatrakcyjna. Nawet jeśli nie mam zamiaru tak pachnieć i wolałabym trzymać się z daleka od kogoś, kto tym pachnie [ przynajmniej nie wtulać się w nosiciela :) ], to przyznaję, że kompozycja jest dość unikatowa :)


Opakowanie- charakterystyczne dla marki. JdP jest częścią beżowej serii [z edycji eksportowej]


Trwałość- bardzo dobra :P


Gdzie pasuje- na pewno nie nadaje się na upały. Najlepiej mu chyba będzie w 'umiarkowanych' temperaturach. Perfumy dzienne, nieoficjalne.


Komu pasuje- unisex


Gdzie można kupić- w Polsce w wybranych Douglasach oraz większości internetowych, 'niszowych' perfumerii [ np. Missala, czy Galilu]


Nuty zapachowe:
nuty mleczne, kokos, lukrecja, morela, osmantus.
[za fragrantica.com. Nie mam pojęcia czy podane nuty są 'kompletne']


Ilustracje:
1) http://ladymascara.deviantart.com/
2) http://trymswarloe.deviantart.com/
3) http://tralex.deviantart.com/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz