sobota, 1 stycznia 2011

L'Artisan - Al Oudh























Al Oudh jest zapachem z serii 'podróżniczej' marki L'Artisan Parfumeur. Tym razem perfumy miały przywodzić na myśl arabską pustynię i przedzierające się przez nią karawany przewożące złoto, kadzidło i mirrę...

Inspiracja całkiem sympatyczna. Szkoda, że ja w Al Oudh  pustyni nie czuję. Nie ma złotego piasku, wiatru szarpiącego wydmy, ani wściekłego pragnienia. Jest sucho i ciepło [nie gorąco]. Szaro-czarno. To prędzej pustynia popiołu, niż szlak arabskich handlarzy.

Otwarcie zapachu jest silnie kadzidlane i przyprawowe. Suche, ciemne i  dymiące. Mocne i nieszczególnie przyjemne, ale obiecujące :) Budzące nadzieję, że tym razem L'Artisan wypuścił coś szczególnego.

Druga faza jest znacznie ciekawsza. Zwęglona, lekko żarząca i straszliwie kopcąca. Najmocniej wyczuwam na sobie spalone kadzidło, różę i nuty drzewne. Później zaczyna pobłyskiwać mirra [lubię], ale ilość dymu jest tak przytłaczająca, że jakoś nie mogę tej mirry docenić. Do tego nuty drzewne i dym dają na mnie wrażenie prawie dopalonych szczap. Czarnych, przyprószonych popiołem, dymiących. Tak mocno strawionych ogniem, że ciężko rozpoznać gatunek drewna. Dodatkowej surowości i powagi dodają perfumom nuty skórzane, które dobrze mieszając się z drewnem, sprawiają, że kompozycja zdaje się być ostrzejsza i jeszcze bardziej zniszczona ogniem.

Ta faza jest nawet interesująca. Przypomina mi Holy Smoke Demeter, ale w wersji  nieco bardziej ozdobnej, zdatnej do 'noszenia' i trwalszej. Szczerze powiedziawszy fanką spalenizny nie jestem i wolę kadzidła bardziej aromatyczne, niż dymne, ale tym, którzy chcę pachnieć dymem [nieogniskowym, a z płomieni zrodzonym], zapach powinien się spodobać. 

W miarę słabnięcia Al Oudh niewiele się zmienia. Staje się bardziej drzewne, mniej duszące dymem i spokojniejsze. Ale dalej zwęglone.

Niestety, to kolejne perfumy L'Artisana, których nie pokocham. Trudno. Tym razem jestem o tyle zadowolona, że Al Oudh to zapach oryginalny, dość intensywny i nierozwodniony. Testując go nie miałam poczucia, że tracę czas i kawałek bezwonnej skóry, który mogłabym nasączyć czymś innym ;)

Co do nazwy i opisu sugerującego duże  stężenie oud, to ostrzegam, że na mnie oud wybija się  słabo. Czuć je 'gdzieś tam' w tle, wśród innych drzewnych nut, ale nie jest tak wyraźne jak w kompozycjach m.micallef.

Opakowanie- ładny, orientalnie zdobiony flakonik.

Trwałość- dobra. Szczególnie, że większość perfum tej marki strasznie szybko ze mnie paruje.

Gdzie i kiedy pasuje- zapach dobry na nieoficjalne okazje. Najlepiej nosić go w temperaturach ok. 5-20 stopni. W czasie upałów może okazać się duszący i 'zatykający', natomiast w czasie mrozów kiepsko go czuć.

Komu pasuje- unisex. Według mnie bardziej męski, niż damski

Gdzie można kupić- w perfumerii Missala w cenie 430 pln za 100ml.

Nuty zapachowe:
nuta głowy: cynamon, kardamon, różowy pieprz
nuta serca: neroli, róża, kastoreum, skóra, cywet, mech dębowy
nuta bazy: oud, drzewo sandałowe, drzewo cedrowe, paczula, mirra, kadzidło, tonka

Ilustracje:
1) http://dessita.deviantart.com/

2) http://hdrenesys.deviantart.com/

3) http://lishko.deviantart.com/

4) http://zitaz.deviantart.com/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz