sobota, 18 grudnia 2010

Parfumerie Generale - L'Oiseau de Nuit [Private Collection]



'L'Oiseau de Nuit' oznacza 'Nocny Ptak'. Na początku testów zmieniłabym nazwę nawet na 'ptaszynka'. Malutka, wypinająca dumnie okrągły brzuszek porośnięty świeżym puszkiem. I śledząca każdy ruch zaciekawionym spojrzeniem czarnych oczek. Takie słodkie maleństwo, którego lekkie dziobnięcia bardziej przypominają kłucie wykałaczką, niż 'cios dziobem'. 

Otwarcie zapachu jest słodko-ostre. Ciepłe, dosyć pikantne i zawiesiście słodkie. Ciemne, ale przy tym tak rozkosznie otulające. Kojarzące się z gęstym likierem kawowym [choć kawy w składzie nie ma :)] i rozgrzewającym działaniem takiegoż napoju. To jest właśnie ta rozkoszna, nocna ptaszyna o ostrym ,lecz niegroźnym dzióbku. Mały lelek z łaskoczącym wąsikiem :)

Rozwinięcie zapachu staje się na mnie  kadzidlano-karmelowe. Zapach pozostaje słodki, gęsty i bogaty, ale traci część lepkości [i 'ulepowatości' :P]. Teraz to wyjątkowo przyjemny słodziak, skąpany w kadzidlanym dymku, wykończony labdanum o zupełnie innym brzmieniu niż w klasykach Donny Karan [mam tu na myśli Black Cashmere i Labdanum z serii Essences].
W tej fazie pojawia się również skóra. Podobno L'Oiseau de Nuit miało być [kolejnym] hołdem Parfumerie Generale złożonym akordowi skórzanemu. I podobnie jak w Cuir Venenum, skóra stanowi tylko surowe tło dla słodkiej, pięknej 'reszty'. Równoważy, dodaje ostrości i charakteru. Dzięki niej zapach nie jest słodkim, wykrzywiającym usta ulepem, jadalnym smakołykiem, ani uroczą 'ptaszynką'. Dzięki skórze zapach 'dojrzewa'. Gubi puszek i zaczyna budzić podziw, zamiast rozczulać.
Poza tym dodatek skóry sprawił, że zapach nadaje się zarówno dla kobiet, jak i dla mężczyzn. I mimo 'niezadeklarowanej' płci, perfumy mają charakter, który podkreśli i męskie, i kobiece 'wdzięki' :)

W trzeciej fazie zapach układa się na mnie różnie. Czasami pozostaje w nim karmelowa słodycz, a czasami prawie zupełnie jej nie ma...i wtedy kiedy jest jej mniej, L'Oiseau de Nuit najbardziej mi się podoba. Klimatem przypomina mi zapach 'Markiz de Sade marki Histoires de Parfums. Staje się złowrogim krukiem z powieści Edgara Allana Poe. Jednocześnie pięknym i budzącym niepokój. Czarującym niezwykłym kadzidłem, drażniący nutą skórzaną. 
I w tym wszystkim wyczuwam coś 'brudnego'. Omszałego. A mimo to pięknego. Intrygującego.

Powiem szczerze, że na razie jestem 'Czarnym Ptakiem' zauroczona. Niestety, w atomizerku pozostało tylko parę kropli i coś czuję, że skuszę się na zakup L'Oiseau de Nuit. Co prawda wolałabym jeszcze trochę 'potestować' zapach, żeby upewnić się,że to nie przelotna miłostka, ale chyba nie wytrzymam długo bez [przynajmniej] odlewki :) 

 L'Oiseau de Nuit ma to, czego w perfumach szukam- niejednoznaczny charakter, dynamikę rozwoju, zmienność, niepokój, klimat, przyzwoitą trwałość. I duszę.
Duszą perfum jest ich indywidualny charakter . To, że nie są 'po prostu ładne', przyjemne i miłe. Są oryginalne, zwracają uwagę. Czasami kapryszą, różnie się układają, oddziałują z chemią skóry. Polemizują z osobą, która je nosi.

Opakowanie- prosty, klasyczny flakon. Trochę mało 'klimatyczny' dla takiego zapachu, ale przyzwoity :P

Trwałość- bardzo dobra. Zapach utrzymuje się na mnie cały dzień.

Gdzie i kiedy pasuje- najlepiej nadaje się na sezon jesienno-zimowy. Jako zapach wieczorowy, lub dzienny. W upały może trochę mdlić :)

Komu pasuje- unisex. Dzięki skórze zapach, mimo że jest słodki, nie jest niemęski. 

Nuty zapachowe: 
czystek, likier davany [Artemisia pallens], benzoin, skóra

Ilustracje:
1) http://heise.deviantart.com/gallery/?offset=0
2) http://sketchprinterdemon.deviantart.com/art/Owlet-Nightjar-145040826?q=boost%3Apopular+nightjar&qo=13
3) http://heise.deviantart.com/gallery/?offset=0
4) http://nairafee.deviantart.com/art/The-Crow-163348388?q=boost%3Apopular+crow&qo=34
5) http://heise.deviantart.com/gallery/?offset=0

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz