poniedziałek, 1 listopada 2010

Rance - Eau de la Couronne


Rozpoczęcie zapachu kojarzy mi się z wsią. Nie taką dziurą zabitą dechami,a wsią radosną i beztroską. Gdzie szumią dostojne grusze, robaki z rozkoszą w czarnych ślepkach zżerają liście porzeczek, a ślimaki zostawiają śluzowate ślady na źdźbłach traw. 
Z miejscem gdzie słychać szmer strumyka z zimną wodą, a chłopcy łowią ryby na wędki zrobione z patyka, sznurka i ostrego drucika. Z dolinką, do której nie dociera warkot silników, a odgłosy przyrody zakłócane są jedynie przez świst łopatek wiatraka.

W zapachu Rance znajduję dużo natury w dość realistycznym wydaniu. Mimo bogactwa nut, czuć zaledwie parę, mocno dających o sobie znać składników.
W otwarciu czuć gardenię w pełnym rozkwicie, polne fiołki i konwaliową zieleń [nie czuć wyraźnych konwalii. Odbierane są w zapachu właśnie jako taka zielonkawa, żywa nutka]. 
Owoce zostawiają tylko lekki, słodkawy ślad swej bytności, ale nie wybijają się ponad kwiaty. Czuć również coś co kojarzy mi się z suszonym sianem. Przez chwilę pojawia się nawet troszkę stęchlizny.

Rozwinięcie zapachu jest takie trochę zwykłe, ale bardzo kobiece i wdzięczne. Kwiaty, do których dołączył, o dziwo zupełnie nienatarczywy jaśmin [choć chwilami jednak wychodzi z niego coś fizjologicznego. Nie wiem czy to tylko specyfika mojej skóry :/ ], są ozdobione odrobiną soczystej zieleni oraz niedojrzałym jabłkiem. Dalej króluje gardenia. Fiołki nieco przycichły i wraz z irysem dodają zapachowi miękkości.

W trzeciej fazie pojawiają się nuty drzewne podkreślone odrobiną ambry. Za to pozostałe nuty powoli, stopniowo słabną. Po wrażeniach z poprzednich faz perfum zostajemy jakby z wizją zachodzącego słońca- z odcieniami pomarańczy i brązów. Z rozpływaniem się nut i niknięciem zapachu w ciemności. To dogorywanie poszczególnych nut trwa z godzinę, dwie. Potem zapach znika zupełnie.

Eau de la Couronne jest zapachem zupełnie nie w moim typie - romantycznie kobiecym, przyjaźnie uśmiechniętym, ubranym w lekką sukienkę za kolano. Po prostu bym się z nim 'nie dogadywała', ale nie potrafię odmówić mu tego sielskiego uroku, które prezentuje w pierwszej i drugiej fazie. Podoba mi się również zmienność kompozycji. W pierwszej fazie budzi żywe skojarzenia z malowniczą wsią, w drugiej rozkwita kobiecością i obcieka sokiem, a w trzeciej dają o sobie znać nuty drzewne i charakter perfum znowu  się zmienia.
Słabym punktem 'Wody Koronnej' jest trwałość. Zapach znika po jakiś 4-5 godzinach. Przez co najmniej 2 z nich jest bardzo...hmmm...subtelny :D Ok- po prostu słabiutki.

Opakowanie- flakon w odcieniach złota. Ogólnie nawet ładny, ale w mój gust nie trafił [zdecydowanie bardziej podobają mi się flakony od 'francuskich pań' Rance]

Trwałość- średnia

Gdzie pasuje- zapach wiosenno-letni. Dzienny.

Komu pasuje- zapach damski. Dla kobiet lubiących zapachy kwiatowe. Lekko słodkie, ale nie nafaszerowane cukrem.

Nuty zapachowe:
nuta głowy: czerwona pomarańcza, cytryna, melon, czarna porzeczka, jabłko
nuta serca: gardenia, jaśmin, fiołek, frezja, konwalia
nuta bazy: drzewo sandałowe, irys, piżmo, mahoń, ambra

Ilustracje:
1)http://www.shelattic.org/blog/

2) ostatnia praca by Drazenka Kimpel

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz