piątek, 20 sierpnia 2010

Heeley - Cuir Pleine Fleur [Fine Leather]


Coś za dużo piszę o skórze jak na osobę, która skórzanych zapachów się boi :) W każdym razie Fine Leather poznałam już dawno temu i wtedy, po x testach napisałam recenzję. Problem w tym, że było to w czasie któregoś z wyjazdów, więc swoje wrażenia przelałam na papier...tak-na papier. I oczywiście recenzję zgubiłam :) Rozgoryczona tym faktem, aż do teraz odkładałam podzielenie się wrażeniami.

Zapach zaczyna się dla mnie nieprzyjemnie. Gdzieś w samym sercu dudni nuta przypominająca mi któryś z syropów na kaszel, który, w dzieciństwie, wykrzywiał mi usta . Chyba nazywał się Mucosolwan , albo jakoś podobnie, ale ręki nie dam sobie uciąć [generalnie mam dobrą pamięć do tego, od czego powinnam się trzymać z daleka :)]. Poza nim czuć gorzkawy, surowy zapach zamszowej skóry. Całość mnie raczej odstrasza,ale dałam mu szansę i nie było tak źle.

Druga faza na szczęście jest łatwiejsza do 'noszenia' niż się spodziewałam. Skóra staje się delikatna i miękka. Zapach jest łagodny i elegancki. Coś dla prawdziwego gentlemana - jednocześnie męskiego i delikatnego. W świetnie skrojonej marynarce, w wyprasowanej koszuli i skórzanych rękawiczkach. Łączącego siłę i wrażliwość. Nieco staroświeckiego.
W tej fazie Cuir Pleine Fleur przypomina mi trochę najładniejsze oblicze Dzing! - czyli luksusową, mięciutką skórkę. Przyjazną dla ciała, ale mniej dla portfela.

Zapach gaśnie stopniowo. Dość szybko staje się na mnie cichy i 'bliski skóry', ale za to w tej formie utrzymuje się długo. Jest tak delikatny i zanika na tyle powoli, że sama nie zauważam kiedy przestaję pachnieć.

Nuty w 'skórzanym' Heeley'u są bardzo zlane . Gdy wącham nadgarstek nie próbując rozbić zapachu na poszczególne składniki, czuję zamszową skórę. Przy głębszej analizie wychodzi męski wetiwer i lekki fiołek , który wygładza całą kompozycję.

Fine Leather to przyzwoite perfumy. I to określenie chyba najlepiej do nich pasuje. Zapach jest ładny jak na skórzany i bardzo bezpieczny, nie narzucający się. Trudno mi go oceniać , bo jest zupełnie nie w moim typie. Dla mnie jest zbyt blady, spokojny, uporządkowany. Szanuję jego urodę, ale nie pociąga mnie. Wydaje mi się ,że w ogóle nie pasuje do kobiet. Co najwyżej dla chłodnej, ale szanowanej przez pracowników szefowej. Dla prawdziwej profesjonalistki.

Opakowanie- typowe dla Heeley'a. Klasyczne, z piękną czcionką

Trwałość- dość dobra. Ciężko mi dokładniej określić, ponieważ, tak jak pisałam, zapach strasznie cicho gra na mojej skórze.

Gdzie pasuje- praktycznie wszędzie. To wyjątkowo bezpieczne perfumy, pasujące zarówno do biura jak i na randkę. Dobre na co dzień.
Komu pasują- unisex, ale według mnie zdecydowanie bardziej pasuje panom.

Nuty zapachowe: fiołek, mimoza, brzoza , miękkie nuty skórzane i wetiwer.

Ilustracja autorstwa Kaori Yuki [ z Count Cain]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz