środa, 25 sierpnia 2010

Comme des Garcons - Palisander


Choć Palisander jest częścią 'czerwonej' serii Comme des Garcons, mi ze szkarłatem zupełnie się nie kojarzy. Dla mnie jest grafitowy. Okopcony jak drewno, które przez chwilę wędziło się nad paleniskiem. Jak opiłki zatemperowanego ołówka, które przyczepiają się do dłoni i zostawiają smugi na papierze.

Świeżo po spryskaniu, odbieram Palisandra jako mieszankę cedru i siwego dymu. Zapach jest drzewno-kadzidlany, z odrobiną pikantności.

Po czasie nuty drzewne zlewają się. Dochodzi do nich ostry i troszkę kwaśny posmak papryki [na mnie czuć ją wyraźnie. To najciekawszy element kompozycji] i chyba ta papryczka jako jedyna łączy zapach z czerwienią :) Wokół mieszanki unosi się zapach palonej mirry, a dym jak na złość, dokładnie obkleja i drewno, i papryczki. Przez to Palisander dalej ma dla mnie odcień matowego, tłumiącego inne barwy grafitu. Niestety,z lekkim, chemicznym posmakiem [może nie pasuje mu moja skóra (?)]. Całość kojarzy mi się z takimi niby nie łamiącymi się ołówkami pokrytymi dziwnym tworzywem :)

Gdy da się zapachowi więcej czasu, staje się mniej drzewny,a bardziej pikantny. Niezmiennie z goryczką spalenizny.

Kiedyś, zachęcona innymi recenzjami oraz bardzo wiele obiecującą 'listą składników', strasznie chciałam poznać Palisandra. Zdobyłam odlewkę i po pierwszym kontakcie byłam zawiedziona. Dawałam mu szansę wielokrotnie ,ale nic się nie zmieniło . Na mnie zapach ma w sobie coś z Black Tourmaline Oliviera Durbano. To takie luźne skojarzenie, bo Turmalin dużo bardziej mi się podoba.
Na plus mogę dodać, że jak raz się ten zapach pozna, ciężko go potem pomylić z czymś innym.

Opakowanie- flakon charakterystyczny dla pięciu serii 'tematycznych' CdG. Kolor-czerwony.

Trwałość- dość dobra

Gdzie pasuje- nie na upały. Nie polecam na eleganckie czy romantyczne okazje.

Komu pasuje- unisex. Według mnie bardziej męski , niż damski.

Nuty zapachowe:
brazylijski palisander, czerwony cedr z Virginii, japońskie czerwone papryczki chilli, szafran z Iranu, mirra z południowego Yemenu

Ilustracja:
Z Deviantart'a. Auror: lwarecki

2 komentarze:

  1. Ech, na pierwszą randkę lepiej go nie ryzykować, ale powiem Ci, ze mój mężczyzna szaleje z zachwytu jak go czuje na mojej skórze :)

    OdpowiedzUsuń
  2. z moim mamy zupełnie różne gusty :) On lubi na mnie Lolitę i Devotion Gabrieli Sabatini, a ja kocham Musc Ravageur, Avignon'a, Encens et Lavande i Cozumela :)

    Palisander mu śmierdzi :)

    OdpowiedzUsuń