piątek, 20 listopada 2009

Parfum d’Empire - Wazamba


Wazamba zaskakująco się na mnie rozwija. I [jak już pisano] bywa zmienna.

Zaczyna się
dziwnie-dymnie i zielono. Czuć w niej jesienne jabłka. 'Opadnięte',ale nie zgniłe. Leżące w ciemnozielonej, przerzedzonej chłodem trawie. I dym. Na początku jest go niewiele. Dolatuje do mnie powoli , z palącego się w oddali ogniska, w którym pracowity ogrodnik pali liście przyduszające słabą już trawę i gałęzie okaleczonych 'planowo' drzew.

Potem dochodzi do tego zapach cyprysów i jodłowych igiełek, które dopiero w jesiennym chłodzie mogą dojść do głosu. Gdy jesień zabije kolorowe, 'wrzeszczące' kwiaty, zgasi zieleń liści i rozłoży większość soczystych owoców, dojrzałe jabłka , cicha trawa i ostre igiełki pachną najpiękniej.

Potem sama podchodzę do paleniska-w miarę rozwoju zapachu, dym wydaje się mocniejszy, bardziej spalony. Mimo mirry i kadzidła, zapach nie kojarzy mi się z bogactwem czy uduchowieniem. Wręcz przeciwnie-z ogniskiem, w którym płoną martwe liście. I z opadniętymi jabłkami i śliwkami, które kończą swój żywot zawieszone nad płomieniem i uwędzone w ciepłym dymie.

Cóż, wychodzi na to ,że zupełnie inaczej odbieram Wazambę niż chcieli by tego jej twórcy. Nie kojarzy mi się ani z Afryką [to sugeruje sama nazwa, oznaczająca afrykański instrument używany w czasie rytuałów], ani Indiami. Nie przywodzi na myśl 'sakralnej wewnętrznej wędrówki' czy 'złotej głębi'.Nie wiążę jej z żadną egzotyką.
Czynnikiem wspólnym między moimi odczuciami ,a opisem producenta jest pewien rodzaj kontemplacji i zadumy. Wazamba jest jak chwile przy jesiennym ognisku, gdy przez zimny wiatr nie chce się człowiekowi odchodzić od źródła ciepła i zatrzymuje się na chwilę w ciepłym kręgu. Patrzy w żywo strzelający ogień , obserwuje tańczące skry i mimowolnie zaczyna rozmyślać. O sobie, o świecie, o jesiennych mgłach i o tym,że skończyło się lato. To taka chwila wyciszenia przed podjęciem kolejnych życiowych wyzwań. Odskocznia od pośpiesznego życia i miejskiego gwaru.

To jest ta ładniejsza [przynajmniej dla mnie] twarz zapachu. Niestety, Wazamba jest kapryśna. Kiedy indziej wcale nie chce pachnieć jabłkami i igliwiem. Czasami przez większość czasu czuję głównie dym. Siwy obłok parujący ze spalanych liści, z niewielką domieszką aromatu wędzonych jabłek i śliwek.

Marc-Antoine Corticchiato stworzył dla Perfum d'Empire ciekawą kompozycję. Malującą przed oczami całe sceny. Perfumy pobudzają wyobraźnie zapachem ogniska, tak
prawdziwym ,że aż słychać strzelające w ogniu gałęzie, wonią igieł, które kłują skórę i smakiem wędzonych darów jesieni. Za to kompozycja ma u mnie 'plusa'. Mimo to nie planuję zakupu. Lubię tak się czasami zamyślić przy ognisku,ale nie aż tak [ i na tyle często],żebym potrzebowała całego flakonu :)

Opakowanie-ładny, długi flakon.

Trwałość-dobra

Gdzie pasuje-
Wazamba na tyle mocno kojarzy mi się z jesienią,że tylko na tą porę roku mi pasuje :)

Komu pasuje-
unisex

Nuty zapachowe:

nuta głowy: kadzidło, aldehydy, opoponaks

nuta serca: cyprys, drzewo sandałowe, mirra

nuta bazy: balsam z jodły, jabłko, ambra, czystek


Autorzy ilustracji:
ssuunnddeeww
luna1000
denka
thoughtchanger
nieraviel

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz