wtorek, 10 listopada 2009

Guerlain - Jicky



Jicky mnie powaliło. Sprawiło,że jak w gorączce zaczęłam przeszukiwać polskie strony, na których nabyć można różne pachnące cuda. Bezskutecznie. Więc z narastającym pragnieniem zabrałam się za serwisy zagraniczne. I chyba zacznę oszczędzać, bo jak już można gdzieś trafić na ten zapach, to raczej trzeba za niego słono zapłacić.

Rozpoczęcie Jicky jest bardzo świeże-lodowata,oszroniona lawenda, w towarzystwie suszonego rozmarynu, pływa w schłodzonym soku cytrynowym. Po paru minutach któryś ze składników ujawnia ślady 'złego przechowywania', bo wyczuwam jakąś lekką nutkę zepsucia. Nieświeżości.
Ale nie należy się tym zrażać, bo jak stęchlizna nieco się wywietrzy , to Jicky odkrywa swój pełen potencjał.

W tej fazie ciężko określić co się czuję-na pewno dalej czuje lawendę. Co jakiś czas wiatr niesie chłodne, ziołowe akordy aromatycznego rozmarynu. Całość łagodzi tonka. Przy niektórych aplikacjach mogłabym przyrzec,że wyczuwam wibrujący, pikantny cynamon, który wprawia lawendowo-ziołowe, wonne nitki w rozedrganą całość. Jednak następnym razem wibrujących nut nie czuję i zastanawiam się , czy rzeczywiście coś się poruszyło w ziołowym buszu, czy może tylko mi się zdawało.


Ostatnia faza Jicky również jest zmienna. Czasami czuje lawendę i zioła utopione w waniliowym budyniu,a kiedy indziej różę w gęstym , mlecznym obłoku słodkawego opoponax'u i wanilii.

Bardzo cenię sobie Jicky. Przede wszystkim za piękne oblicze lawendy i za zmienność. Bo rzadko znajduję perfumy, które mogą mieć tyle twarzy [szczególnie na jednej osobie]]. Najbardziej lubię, gdy Jicky w pierwszej fazie pokazuje mroźne, lawendowo-ziołowe oblicze, by potem rozedrgać się i pulsować jak pająk w szarpanej wiatrem pajęczynie.
W ostatniej fazie lubię dalej czuć lawendę. Nawet jeśli w słodkiej-kremowej postaci mniej mi się podoba niż w rześkiej, to i tak ma w sobie urok.

Poza tym Jicky jest jak piesza wędrówka przez 'czyste' tereny. Na początku czujemy chłód poranka. Pierwsze promienie słońca, które są wystarczająco silne ,żeby razić w oczy , lecz za słabe , by rozgrzać skórę budzą dość brutalnie. Błyskawicznie pobudzają.
Potem powietrze powoli się nagrzewa,a wiatr niesie ze sobą mnogość zapachów łąk i pól .
Wieczorem, zmęczona 'zapachowymi' wrażeniami, układam się w miękkim kocu. I w snach, wśród tej całej miękkości nawiedzają mnie duchy woni, które dziś mnie zachwyciły. To całe Jicky...

Opakowanie- występuje w bardzo wielu wersjach flakonu. Są flakony zupełnie proste,są z kryształkami [do ponownego napełnienia] i pewnie jeszcze parę innych. Mi najbardziej podoba się wersja 'limitowanek' Guerlain'a przyozdobiona 'drapieżnym ' piórkiem [i oczywiście ta 'forma podania' jest najdroższa :(]

Trwałość- dobra

Gdzie pasuje- Jicky należy do zapachów uniwersalnych.Moim zdaniem sprawdzi się w każdej porze roku i na prawie wszystkie okazje [ok-do sukni balowej nie pasuje :P]

Komu pasuje- unisex. Choć raczej skłaniałabym się się do 'bardziej damski' ze względu na miękkie, słodkawe zakończenie.

Nuty zapachowe:
nuta głowy: lawenda, rozmaryn, bergamotka

nuta serca: róża, jaśmin, pelargonia, bób tonka

nuta bazy: nuty drzewne, wanilia i opoponax

Art'y by:
Hamsterfly
Bellatina

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz