piątek, 21 sierpnia 2009

Serge Lutens - Borneo 1834






















Dziś postanowiłam przetestować osławione Borneo 1834. Radośnie psiknęłam na nadgarstek, chwilkę odczekałam, wącham i...zmarszczyłam nos. Zapach był ciężki , duszący z nutą 'brudnej' starości.
Pochodziłam w nim trochę i nie pamiętając ,co mam na nadgarstku stwierdziłam,że 'coś tu śmierdzi'. Rozejrzałam się szukając winowajcy [np. kogoś blisko mnie, kto mógłby śmierdzieć :P] i zdałam sobie sprawę,że to coś na mnie. No i zaczęłam się obwąchiwać-'może w coś dziwnego wdepnęłam?' [kupę od razu wykluczyłam...to inny rodzaj smrodu], 'może czymś się oblałam?'...Nie-to było Borneo. Co dziwne, im bliżej trzymałam nos nadgarstka, tym mniej śmierdział. Ale jak ruszałam ręką w pewnej odległości od twarzy, parowało z niej coś fizjologicznego, ciepłego i w jakiś ohydny sposób słodkiego. Gdybym tylko miała gdzie to zmyć....

A,że nie miałam gdzie się 'odsmrodzić', to po prostu zacisnęłam zęby i poszłam dalej. Na szczęście po jakiejś godzinie czy dwóch , ten nieszczęsny twór Lutensa nie tylko przestał śmierdzieć,ale na dodatek stał się całkiem ładny. Dalej był ciężki, sprawiający wrażenie starego,ale słodycz stała się jakby bardziej miodowa.


Całość przypomina mi zapach starej, drewnianej szafy z wyschniętego,ale dalej twardego drewna, na którym, mimo upływu lat , pozostały lepkie ślady żywicy. W szafie leżą nadżarte przez mole wełniane swetry, pożółkłe, jedwabne bluzki i wygniecione lniane spodnie.
Wszystko jest w niej z naturalnych surowców: szafa jest zrobiona z grubego, solidnego, ciemnego drewna,a ubrania, pachnące starością, są uszyte ze szlachetnych tkanin.

Czyli jak przebrnie się przez pierwszą fazę, to nie jest źle [choć chwilami dalej czułam tę fizjologiczną nutę. Pojawiała się na chwilę i znikała]. Zapach jest ciepły, suchy i charakterystyczny. Najmocniej czuję nim nuty drzewne, które dzięki tej lekkiej słodyczy przypominają mi drewno cedrowe.
Słodycz w Borneo jest lepka i gęsta-jak miód. To znaczy na początku jest jakaś śmierdząca.Dopiero później jest jak miód :)

Na ogół lubię jak zapach na mnie ewoluuje, przepoczwarza się,ale to, co zaserwowało mi Borneo na początku naszej znajomości, jest dla mnie po prostu niewybaczalne, jak chodzi o perfumy. Potem może sobie być ładne,ale na pewno nie mam zamiaru przez dwie godziny chodzić ze świadomością ,że śmierdzę i na dodatek 'sama to sobie zrobiłam' :P Ten zapach jest jak duża, tłusta, obślizła larwa, która potem ma się zmienić w motyla.


Trwałość-bardzo dobra. Sześć godzin na skórze wytrzyma bez problemu [ja po 9 dalej czułam tę drzewną nutę].

Nuty zapachowe:
indonezyjska paczula, białe kwiaty, czystek, kardamon, kamfora, galbanum, nuty drzewne, żywica z konopi, kakao

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz