wtorek, 24 lutego 2009

Demeter - Dirt



ile razy można umrzeć z miłości ?
pierwszy raz
to był gorzki smak ziemi
gorzki smak
cierpki kwiat
goździk czerwony,
palący
(...)
[Halina Pośwatowska, "Wszystkie moje śmierci]



Dirt Demeter jest właśnie smakiem pierwszej śmierci z wiersza Poświatowskiej. Zapach jest gorzki, przypominający czarną ,żyzną glebę. Nie wiem czemu kojarzy mi się z ziemią na cmentarzu [Cmentarz Srebrzysko w Gdańsku, na którym w pewnych okolicznościach czasem bywam, jest w lesie] i świeżo wykopanym grobem.

Dalej do ziemistej goryczy dochodzi zapach jakby korzeni i odrobinka jakiegoś zielska. Chwasta. Potem już tylko stapia się ze skórą, łagodnieje i gaśnie.

Mimo że z powodzeniem można by wpsikiwać Dirt do sal kinowych w czasie horrorów jako tło do rozkopywania grobów, zapach ma w sobie coś atrakcyjnego. Ta ciepła wilgoć sprawia ,że co chwilę przytykam nos do nadgarstka. Wielu pewnie określiłoby go jako brzydki, a i tak wsadzaliby nos w pachnące Dirtem włosy. Jest w nim coś zadziwiającego, przyciągającego i...sprawiającego ,że niewiele osób użyłoby go na sobie ;) Dla niektórych będzie po prostu zbyt dosłowny

Opakowanie- jak zwykle w przypadku Demeter nie warto go oceniać.

Trwałość- niestety średnia. Dosyć szybko staje się mało wyczuwalny,ale może to wina tego ,że na razie używałam go dość oszczędnie [w razie jakbym się nim jakoś obficie spryskała,odnotuję wrażenia :)]

Gdzie pasuje-
pora roku raczej obojętna. Pora dnia też. Dirt mimo że jest dziwny, to nie rzuca się agresywnie na nosy, nie dusi i dość szybko robi się delikatny.

Komu pasuje- komandosom pełzającym po terenie wroga [tak dla kamuflażu] :) I mojemu psu się niesamowicie spodobał. Prawie nie mogłam go odlepić od nadgarstka...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz