środa, 28 stycznia 2009

Slava Zaitsev - Maroussia


Był amerykańskim agentem...właśnie wchodził do pokoju przełożonego, gdy minęła go sekretarka szefa. Nawet nie zwrócił na nią uwagi...ale ona na niego tak. Wiedziała ,że to jej cel.
Gdy skończył misję wrócił złożyć raport. Zaczytany tym razem jej nie minął obojętnie...Wpadł na Maroussie. Ona tylko podniosła oczy i lekko się uśmiechnęła,a on stał tak jeszcze przez dobre parę minut dziwiąc się dlaczego do tej pory nie zwrócił na nią uwagi.
Dziś wydawała mu się zjawiskowo piękna-czerwona szminka na ustach, chłodne i bystre spojrzenie niebieskich oczu spod długich rzęs. Zawsze kojarzyła mu się myszką skuloną gdzieś przy biurku, w spódnicy za kolano, luźnym sweterku i grubych rajstopach. Czyżby światło w jej pokoju było kiepskie i ukrywało jej urodę? Albo do tej pory była ciężko chora....stał tak i głupio myślał [w końcu to facet :P],a ona wiedziała,że już jest jej.
Następnego dnia też przyszedł...mijając ją w holu szukał jej zapachu-pachniała narcyzami i słodkimi kwiatami. Tak na prawdę nie miał nic do załatwienia. Przyszedł tylko ją zobaczyć. Upewnić się ,że dalej jest piękna. No i była.
Staną przy oknie i spojrzał w dal-wziął głęboki wdech. Musiał ją mieć. Szybko! Odwrócił się...a obok niego stała już Maroussia. Bez słowa zarzuciła mu ręce na szyję i pocałował. Słodko, namiętnie i odurzająco. Nie czuł nic innego poza jej ustami i zapachem. A potem odwróciła się i odeszła.Spojrzała jeszcze z uśmiechem przez ramię,żeby zobaczyć,że znowu stoi tak jak ostatnio-osłupiały, nie wiedząc co powiedzieć, czy krzyknąć za nią, czy ruszyć jej śladem, czy może nie powinien nic robić. I tak został zanim zamknęły się za nią drzwi jej pokoju.
Przychodził tak jeszcze przez parę następnych dni,ale jej nie było...wracał do domu straciwszy nadzieję,że jeszcze ją zobaczy-może po prostu zmieniła pracę? Może to przez tamto zajście? Zagubiony gdzieś między tym 'czy ją jeszcze zobaczy', a tym ,że 'strasznie pragnie jeszcze raz poczuć jej zapach' staną przed drzwiami swojego domu. Podniósł wzrok i zobaczył tą , którą najbardziej chciał teraz ujrzeć. Przed nim stała dziewczyna o czerwonych ustach i przeszywającym spojrzeniu. Spytała czy chce ,żeby weszła,a on tylko skinął głową i otworzył drzwi. W środku było ciepło,a po chwili zrobiło się jeszcze cieplej. Maroussia nie miała wstydu i pruderii matek, babć, czy większości kobiet z tamtych lat. Wiedziała czego chce i to wzięła,a pragnęła 'jego' i tego co mógł jej powiedzieć...gdy stała przed nim nago, odpowiadał na wszystkie jej pytania-gdzie będzie następna misja, kiedy, co i jak...gdy już zasypiał wtulony w jej włosy Maroussia wiedziała już wszystko.A on? Nie był już jej potrzebny. Gdy tylko zasnął ubrała się i wyszła.
Biedny, zauroczony agent następnego dnia obudził się sam. Tylko poduszka jeszcze trochę nią pachniała. Szukał jej jeszcze, ale nigdy nie znalazł. Zresztą nie miał na to za dużo czasu-tylko do następnej misji,której sekrety jej zdradził...zginął z ręki rosyjskiego wroga,który tylko na niego czekał. A Maroussia? W tym czasie w czerwonej bieliźnie, na jedwabnym prześcieradle słuchała szczegółów innej misji...takiej , w której zginie następny z jej 'ukochanych' wrogów.

Taka jest Maroussia-piękna, odurzająca i sprawiająca,że mężczyzna może się zapomnieć w jej ramionach. Narcyzowa, dosyć agresywna nuta łączy się z ciężkim ylang ylang i delikatnie przeplata z wanilią. Mimo tej wanilii zapachu nie zaliczylabym do słodkich. Wydaje się trochę chłodny i przeszywający. Nie jest nachalny, raczej intymny i zmysłowy. W miarę jak wygasa staje się subtelniejszy i łagodniejszy. Ostry narcyz stopniowo się ulatnia i zostawia na nadgarstku coraz cieplejszą nutkę.

Czytając wcześniej [przed wypróbowaniem Maroussi] inne recenzje spodziewałam się najgorszego-stęchłych kwiaków, alkoholowych nutek,albo bazarowej klasyki...wypróbowałam sama i stwierdzam,że Maroussia jest kobietą o wielu twarzach-może być zmysłowa,w koronkowej bieliźnie,albo odpychająca w babcinej huście na głowi. Może pić dobre czerwone wino,ale nie pogardzi i wódką [w jednej z recenzji spotkałam się ze stwierdzeniem,że Maroussia śmierdzi wódką :)]...wszystko zależy od tego 'przy kim' się trzyma. Widocznie na różnych kobietach pachnie inaczej...albo każdy inaczej ją odbiera.

Opakowanie-mam tylko próbkę, więc flakonik widziałam tylko na zdjęciach. Wydaje się całkiem ładny i pasujący do zapachu i klimatu Rosji.

Trwałość-bardzo dobra. Zapach wyraźnie czuć co najmniej przez 5 godzin. A taki 'rozmyty' zostaje jeszcze dłużej.

Gdzie pasuje-Raczej na wieczór mimo,że nie jest z kategorii ciężkich. Maroussia kojarzy mi się z atmosferą intymności i zmysłowością, dlatego wydaje mi się,że będzie dobra na spotkania we dwoje.
Jak chodzi o porę roku, to kojarzy mi się z jesienią,ale nadaje się do całorocznego użytku [zimą nie chłodzi,latem nie dusi :P]

Dla kogo-
dla kobiet penych swego pękna. Takich , które porafią się rozebrać przed mężczyzną, stanąć na przeciw śmiało patrząc w oczy [chociaż w takim wypadku ze spotkaniem męskiego spojrzenia może być pewnien problem. A z zatrzymaniem go na dłużej na pewno :)]

Nuty zapachowe:
nuta głowy: ylang ylang, narcyz, czarna porzeczka
nuta serca: róża, jasmin, lilia, kwiat pomarańczy
nuta bazowa: ambra, piżmo, wanilia, drzewo sandałowe

1 komentarz:

  1. Przeczytałam prawie całego Twojego bloga, bardzo miła lekturka. Na pewno jeszcze zajrzę:).

    OdpowiedzUsuń