piątek, 2 stycznia 2009

Demeter - Licorice


Pierwsze nasze spotkanie było fatalne- Otworzyłam opakowanie z przesłanymi mi próbeczkami i pomyślałam co tak śmierdzi! Które to?!"....no i to była właśnie ta lukrecja. Mimo to, zebrałam się na odwagę i wypróbowałam.
Próba pierwsza: Lukrecja i anyż. Paskudztwo! Nienawidzę anyżu [trauma z dzieciństwa-dostawałam syrop 'doprawiony' anyżem]Poszłam umyć ręce i nasze pierwsze spotkanie skończyło się raczej szybko.

Próba druga: coś mnie podkusiło,żeby skropić Lukrecją nadgarstek przed pójściem spać. Nie było źle i jak anyż trochę przygasł zasnęłam [czyli idzie wytrzymać]. Ale co z tego skoro dalej nie wiedziałam co potem dzieje się z zapachem,dlatego nieunikniona była...
...
próba trzecia:tu wytrzymałam pierwsze anyżowe tony i przeszłam a wyższy level . Anyż przestał doprowadzać mnie do pasji [ulotnił się prawe całkiem] i perfumy stały się całkiem przyjemne. Stały się słodkie,ale trochę zaczepne [pozostałości anyżu i czegoś jeszcze].

Mimo to nie pokochałam ich na tyle,żeby nosić je samodzielnie. Miałam tylko próbkę i póki się nie skończyła nosiłam zapach lukrecji tylko na nadgarstkach. Dosyć ładnie współgrały z Creme brulee i Black pepper [pieprz tylko na szyi],ale nie kupię raczej całej buteleczki.

Opakowanie-demeterowe

Trwałość-
niewielka 2-3 godziny

Gdzie pasuje?-
tam gdzie nie przeszkadza odużająca słodycz :P Używana w większych ilościach może być uciążliwa latem

Dla kogo?-
zapach kobiecy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz